Kategorie
Bez kategorii

Zatrucie

14 września 2023, czwartek. Piękny dzień. Dla mnie drugi jako 33-latka. Jest git. Lubię swój wiek i czuję ogromną wdzięczność za każdym razem, gdy rano otwieram oczy. Choć dziś jest deszczowo, to jednak jest to kolejna niepowtarzalna okazja, by wykorzystać ten czas na życie. Wartość dodana tego dnia – warsztaty mindfulness, które tworzę i prowadzę dla Fundacji Inicjatyw Rozwojowych Inspira w ramach Wakacyjnej Akademii Self – Care. Cudowna sprawa! Uwielbiam to robić – spotykać się z ludźmi, rozmawiać z nimi, poznawać ich historie, do których zapraszają też mnie z moimi warsztatami. Niesamowite jest odkrywanie, w jakiej są sytuacji życiowej, co przeżywają, czego szukają, za czym tęsknią, czego potrzebują. Ogółem – co ich motywuje do tego, by stwierdzić „skorzystam z warsztatów mindfulness, zapiszę się, pojadę”. Fascynujące! Przynajmniej dla mnie. 😉

Tak więc nadszedł ten dzień. Po 6 rano obudził mnie nie budzik, a zatrucie pokarmowe. Pomyślałam: „,ksd,ksxdlkd,kdaezaswaWHJ,K.LAZSASZDM,KASZ,K,,AS,knbvgfcddcgfbnhmjl,ihgsdhfhcgiuopmhjuytgrefehyjumngfdgret4678j” (tu kilka uderzeń w klawiaturę, by oddać tamtejszy stan mojego umysłu. Klawiatura przyjęła to dość spokojnie.). Tłumacząc na polski: „Motyla noga! Nawaliłam! Nie dam rady poprowadzić warsztatów. Zawiodłam ich! Organizatorów i uczestników. Zawiodłam siebie. Nie wiem, co gorsze.”. Dałam sobie czas do 9. Jak mi magicznie nie przejdzie (nie wiem, na co czekałam), to zadzwonię i odwołam warsztaty. Godzina nadeszła, zadzwoniłam, odwołałam. Usiadłam i zaczęłam rozmyślać. Szybko zrozumiałam, na co czekałam A w zasadzie co odwlekałam. Odwołanie warsztatów jest dla mnie gorsze do przyjęcia niż to zatrucie pokarmowe, tworzenie i przygotowywanie warsztatów z prowadzeniem włącznie. Dramat. Dramat odpuszczania.

„Zawiodłam oczekiwania. Swoje i innych. Powinnam dać radę. Powinnam nie chorować oczywiście. Co ja wczoraj zjadłam, że mi zaszkodziło? Po co to jadłam!?” Już zapomniałam, że wczoraj był taki dzień, kiedy obiad zjadłam po godz. 20, a cały dzień przeżyłam na śniadaniu. Zdarza się. Czyżby to pstryczek w nos (dosłownie w żołądek) od organizmu za brak szacunku i nadmierne eksploatowanie? Być może. Tym bardziej, że rozważałam, czy zjeść o 20 obiad, czy pójść na zaplanowany trening. Serio.

Tak się teraz zastanawiam, co mi faktycznie zaszkodziło. Czym się strułam. Jedzeniem? Czy może nadmiernymi oczekiwaniami, powinnościami, które środowisko, rodzina, szkoła, kultura z kościołem na czele rzucały na moje barki przez większość życia? Może to powinności, które sama sobie narzucam, a potem kosztem równowagi psychicznej i zdrowia próbuję im sprostać?

„Nie wolno ci być słabą. Nie wolno nie dać rady. Zobowiązałaś się, to rób, choćbyś miała zdechnąć. Jak zawiedziesz czyjeś oczekiwania, nikt ci już nie zaufa. Powinnaś się poświęcić dla dobra sprawy! Ci ludzie oczekują Twoich warsztatów, potrzebują ich, powinnaś więc im pomóc! Co z ciebie za specjalista?! Nie jesteś godna zaufania, a chcesz świadczyć usługi związane z poprawą samopoczucia i zdrowia psychicznego. Przecież to niepoważne. Czy ta Fundacja jeszcze będzie chciała z tobą współpracować po tym wszystkim…? Tak ich zawiodłaś. Muszą teraz odwołać dzisiejsze spotkanie, tłumaczyć się za ciebie, organizować termin zastępczy. Wstyd!” – swobodnie płynące myśli. Oskarżenia, wzbudzanie poczucia winy, wstydu, zaniżanie poczucia wartości, odbieranie kompetencji. Trucizna sącząca się od głowy po całym krwioobiegu. Tylko dlatego, że moje ciało chwilowo nie jest kompatybilne z wgranym oprogramowaniem duchowym. Wgrane oprogramowanie umysłowe natomiast działa na najwyższych obrotach, ale jego 5 minut już minęło. Wyciszam się. Ostrożnie sięgam po herbatę.

Jest czwartek 14 września, godzina 10.10. Przeżywam dramat odpuszczania. Przerabiam wielką lekcję odpuszczania. Sobie odpuścić jest najtrudniej. Miałam poprowadzić warsztaty dla innych, a tu życie zorganizowało warsztaty dla mnie samej. Siedzę na balkonie owinięta w koc, kropi deszcz, wiatr rozwiewa moje i tak jeszcze nieuczesane włosy. Herbata mi stygnie. A we mnie dzieje się rewolucja. Stało się, warsztaty odwołane. Teraz jeszcze nauczyć się odpuszczać… Z każdym oddechem czuję, jak trucizna oskarżających myśli opuszcza moje ciało. Może odważę się na lekkie śniadanie.

Autor: MK

Magistra psychologii in spe, nauczycielka mindfulness rozkochana w duchowości i rozwoju osobistym. A jaka jest Twoja supermoc?

Dodaj komentarz