Kategorie
Bez kategorii

Kobieta w Kościele

„Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”

Spowiedź powszechna

Co czujesz, gdy widzisz, czytasz, wypowiadasz te słowa? Jak je rozumiesz? Czemu jesteśmy winni? I dlaczego właśnie my?

Kiedy myślę o przynależności do Kościoła Katolickiego, od razu nasuwa mi się poczucie winy i wstyd. Piszę to wszystko z perspektywy kobiety. A bo znowu nie jestem taka, jak być powinnam – czysta, łagodna, cicha, posłuszna, skryta, pokornego serca i błogosławiona między niewiastami. A bo znowu jakiś ksiądz na kazaniu powtarzał, że tego nie wolno, tego nie wolno i tamtego też nie, a ja mam zupełnie inne zdanie, które nikogo nie obchodzi. Bo za głupiutka jestem na czytanie „Dzieł” Jana od Krzyża czy „Jezusa z Nazaretu” Ratzingera i nikt z księży nie chce ze mną o tym rozmawiać. Za to każdy wie, co powinnam czytać – oczywiście „Dzienniczek” Faustyny i Ewangelię wg Mateusza, no maksymalnie Teresę Wielką, ale Ewangelia wg Jana już będzie za trudna (a własnie tę lubię najbardziej). Bo oczywiste jest, że na spotkaniu wspólnoty, gdzie są kobiety i księża, to one przygotują kawę, herbatę, jedzenie i po wszystkim posprzątają. Przecież księża nie będą brudzić świętych rączek. A tak w ogóle to kobieta nabiera znaczenia dopiero wtedy, gdy wyjdzie za mąż i dzieci urodzi. Wcześniej to właściwie nie wiadomo, kim jest i po co. A kiedy, nie daj Boże, czegoś od księdza chce lub ma coś do powiedzenia… O zgrozo. Najlepiej niech trzyma dystans społeczny, bo jeszcze swoją obecnością skusi mężczyznę, jak Ewa Adama, i będzie drama.

„Każda kobieta powinna być przepełniona wstydem, przez samo tylko myślenie, że jest kobietą”

św. Klemens Aleksandryjski

A co, jeśli nie chcę już więcej czuć się winna, zawstydzona i głupsza? Co, jeśli chciałabym być i czuć się na równi z mężczyznami w Kościele? Nie zamierzam domagać się zaraz prawa do święceń kapłańskich. Mnie się marzy być traktowaną tak, jak w Piśmie Świętym Jezus traktował kobiety. On nie zaczął rozmowy z Samarytanką od nadania jej jakichś praw ani nie potrzebował zaznaczyć w szczególny sposób, że teraz oto od tej chwili będzie ją uważał za równą sobie, godną i wartą rozmowy, wbrew panującym normom społecznym. On po prostu tak ją traktował, z szacunkiem, miłością, zrozumieniem, bez potrzeby wywyższania się i podkreślania tego, że kobieta jest gorszej kategorii. Rozmawiali jak równy z równym. Piękne. Ale czy wykonalne?

Klerykalizm w Polsce zaszedł już tak daleko, że księża nie mają prawa się mylić. Każde ich słowo jest uznane za święte, a każdy czyn to cud niepojęty. Im mniejsza miejscowość, tym większy majestat, tym chętniej księża mówią ludziom, co mają robić i jak żyć. Kobietom zwłaszcza. Tylko co z kobietami, które nie chcą ślepo powielać schematów i nie wpisują się w stereotyp pokornej służebnicy kapłańskiej i matki – Polki poddanej mężowi? Co z tymi, które chcą od życia czegoś więcej, niż tylko obsłużyć męża i wychować dzieci? Czy jest w Kościele miejsce dla dojrzałych kobiet bez męża i dzieci? Co z tymi, które nie zachwycają się emocjonalnością Faustyny, za to słowa Jana od Krzyża chłoną jak sucha ziemia wodę? Czy blondynka może czytać książki Ratzingera? I czy spotkam kiedyś mądrego i odważnego kapłana, który udzieli mi odpowiedzi?

Przytoczone sytuacje nie są zmyślone, choć wydają się zbyt śmieszne, aby były prawdziwe.