Kategorie
Bez kategorii

Puść to

Dziś podczas przygotowywania obiadu poczułam napięcie w ciele. Jakby strach znowu zaczął blokować wszystko, co robię, co chciałabym zrobić. Niekoniecznie w kontekście jedzenia.

Poczułam w sobie ciężar blokad i fałszywych przekonań, jakie noszę w sobie przez całe życie. Zaczęłam zadawać sobie pytanie, skąd to w sobie mam? Dlaczego to do mnie przyszło? Dlaczego teraz? Czułam, że to nie jest moje. To nie jest zgodne z tym, w co wierzę, czego na najgłębszych płaszczyznach pragnę i potrzebuję. Odpowiedź przyszła po chwili – zawsze jak gąbka przyjmowałam stany emocjonalne innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy chcieli mieć na mnie wpływ. Rodziców, nauczycieli katechetek, księży etc. Nie nauczono mnie stawiania granic. Nie umiałam powiedzieć „nie”. Nie wiedziałam, kiedy mogłabym to zrobić, w jakiej sytuacji. Myśli i emocje innych przyjmowałam za swoje. Inni zawsze wiedzieli lepiej, co powinnam, a czego nie, i dlaczego. Tak że tak…

Z drżącym ze strachu i napięcia ciałem powiedziałam sobie w środku „to nie jest mój strach. To nie są moje ograniczenia. Tylko ich.”, i poczułam, jak bardzo to ze mną rezonuje. Jak bardzo wyzwala. Poczułam ulgę, moje ciało zaczęło się rozluźniać. Puściłam to, co nie było moje. Przestałam kurczowo trzymać się tego, w co nie wierzę, co nie jest zgodne z moim sercem.

To kolejny mały – wielki krok w kierunku wyzwolenia, odzyskania siebie. Krok w stronę mojej prawdy. Krok w stronę samej siebie i swoich planów.

Kategorie
Bez kategorii

Czułość

Lubię to słowo. Ma przyjemne brzmienie i dobrą energię. Oznacza serdeczność, miłość, wrażliwość. Wyobrażasz sobie, jak by ono brzmiało wykrzyczane w złości? Co najmniej komicznie.

Czułość. Mam same dobre skojarzenia, miłe wspomnienia bliskich relacji. Kiedy ktoś nie tylko słucha, ale słyszy i rozumie. Kiedy można przejrzeć się w oczach drugiej osoby. Kiedy nikt nie ocenia, a przyjmuje bez zastrzeżeń i pozwala być sobą, w prawdzie.

Ale czy umiemy być czuli wobec samych siebie? Czy umiemy stworzyć tak bliską relację ze sobą? Słuchać siebie, przyjmować, akceptować, kochać i troszczyć się?

Kiedy ostatnio siebie przytulił_ś? Z miłością, szacunkiem i wdzięcznością. Kiedy wsłuchał_ś się w swoją ciszę, usłyszał_ś głos swojego serca?

Wszyscy doskonale wiemy, co wypada, a czego nie. A jakie są nasze pragnienia? Jakie tęsknoty? Jakie smutki? Gdzie jest nasza, moja, Twoja prawda?

Poświęć sobie czas w tym tygodniu. Usiądź jak z przyjacielem i tak słuchaj, aby usłyszeć. Przyjmij to, co usłyszysz, z akceptacją i otwartością. Bądź swoim czułym przyjacielem. Pokochaj siebie.

Kategorie
Bez kategorii

Perspektywa

Jestem wysoko wrażliwa. Gdy odkryłam w sobie tę cechę, szybko przekonałam się, że jest ona dla mnie błogosławieństwem. Umiem słuchać i czytać ludzi. Pamiętam o tym, co jest dla nich ważne, co lubią, czego nie. Nawet wtedy, gdy sobie tego nie życzą. 😉 Jestem uczciwa i wierna w relacjach. Bardzo ważne jest dla mnie to, co czują ludzie wokół mnie. Nie potrafię przejść obojętnie wobec bezbronnych, zwłaszcza dzieci i osób starszych. Ważne są dla mnie zwierzęta, sposób ich traktowania przez ludzi. A gdy stykam się z tematami niezwykle trudnymi, jak tragedie, choroby i inne, na które zwyczajnie nie mam wpływu… Wtedy wrażliwość staje się przekleństwem. Współodczuwam ten ból, bunt, złość, wściekłość, rozżalenie, rozpacz, beznadzieję i płaczę z bezradności.

Dlatego moja relacja z Kościołem Katolickim jest ostatnio tak burzliwa. Gdy dowiaduję się o kolejnych nadużyciach duchownych, kolejnych aferach seksualnych, kolejnych tragicznie zranionych osobach, które nie doczekały się sprawiedliwości, zwyczajnie mnie to przerasta. Chcę krzyczeć, płaczę, potrzebuję uciec. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego, podejmuję kolejną decyzję o apostazji. Chcę się odciąć i zapomnieć. Chciałabym, żeby taka instytucja nie istniała.

Kilka lat temu przeżyłam poważny bunt wobec KK. Odsunęłam się na bezpieczną odległość i poczułam ulgę. Wtedy pierwszy raz zapragnęłam dokonać apostazji. Z tęsknoty za duchowością weszłam w buddyzm. Odnalazłam tam wiele odpowiedzi na nurtujące mnie pytania i pewnie bym została, gdyby nie fakt, że zabrakło mi nastawienia na relację. To jest właśnie dla mnie najpiękniejsze w duchowości – wiara rozumiana jako relacja. Wtedy przyszedł kolejny, jeszcze większy bunt, bo zatęskniłam za Kościołem, od którego tak bardzo chciałam uciec. Pech chciał, że natrafiłam na jezuitów publikujących swoje treści na Instagramie i tak mnie poruszyło to, o czym mówili, że postanowiłam wrócić.

Mój powrót nie był natychmiastowy ani prosty. Wymagał przygotowania do spowiedzi, którą zaczęłam rozumieć zupełnie inaczej niż dotychczas, i znalezienia kapłana, któremu mogłabym zaufać i powierzyć swoje zmagania. Zwróciłam się z tym do jezuitów, oczywiście. A gdy ten dzień nadszedł, był pełen pokoju, radości, wzruszenia i nadziei. Zostałam przyjęta taka, jaka jestem, z każdą swoją wątpliwością, całym żalem, bólem i pretensją, z moją prawdą. To było naprawdę piękne. Ale nie trwało długo.

Pewne osoby medialne bardzo dbają o to, by wszystkie księżowskie afery ujrzały światło dzienne. Ja uważam, że to bardzo dobrze. Ktoś musi to robić. Ktoś musi patrzeć księżom i biskupom na ręce. Skoro oni sami nie potrafią sobie radzić z własnym syfem, potrzebne są osoby z zewnątrz. A im bardziej wrogo nastawione, tym rozliczenia będą bardziej drobiazgowe. Czekam na efekty z niecierpliwością, ale świadomość kolejnego skandalu, braku odpowiedzialności ze strony sprawców oraz ich bezkarność dobijają mnie tak, że nie mam siły się podnieść. I znowu bunt, rozrywająca bezsilność i znowu chcęć ucieczki, bo nie chcę być kojarzona z tą instytucją gnijącą od środka.

A gdzieś tam na dnie serca tli się relacja z Bogiem tak piękna i tak głęboka, że nikt ani nic nie może się z tym równać. Gdybym chciała się jej wyrzec, musiałabym wyrzec się samej siebie. Taka wiara w połączeniu z moją wrażliwością skutecznie utrudniają mi zachowanie zdrowego dystansu, złapanie balansu. Spalam się to w jednej, to w drugiej skrajności. Iskry lecą, popiół się sypie. Jak żyć?

Po jednej z rozmów z moim duchowym mistrzem (jezuitą, tak dla odmiany) zrozumiałam, że tylko ode mnie zależy, którą drogę wybiorę, po której stronie chcę być, jak rozłożę akcenty na tej drodze. To, na czym się skupiam, może mnie budować i umacniać, a może też rozbić i zniszczyć. Nie zmienię całego świata ani sytuacji w Kościele, ale mogę wybrać, po co chcę sięgać, czym się karmić, które treści chcę smakować. To w mojej sytuacji zmienia wszystko. Perspektywa. Niby proste i oczywiste, ale jak to zrobić?

Dziś pierwsza niedziela Adwentu, czyli czas przygotowań na narodziny Chrystusa. Moich własnych przygotowań na spotkanie z kimś dla mnie bardzo ważnym. Ważniejszym niż wszystkie inne relacje, jakie mam. To takie osobiste, delikatne i intymne. Dlatego postanowiłam oczyścić ten czas z treści, które ranią, niszczą i bolą. Świadomość tego, że ludzie wytwarzają śmieci wcale nie oznacza, że mamy je wszystkie trzymać w swoich domach. A zatem najbliższe tygodnie przeznaczam na sprzątanie, kolejny poziom oczyszczenia i nastawiania wrażliwości na inne tory. Zaczęłam od zapisania się na „Świętowanie Codzienności” – propozycja jezuitów na przeżycie Adwentu. Dziś startujemy, wszystko przede mną, więc nie mam recenzji, tylko duże nadzieje. 😉 Następnym krokiem jest zapisanie się na fundament Ćwiczeń Duchowych według metody św. Ignacego Loyoli. Zastanawiam się teraz, dlaczego tak późno wpadłam na taki pomysł… Dlaczego dopiero teraz chcę sięgnąć po coś, co mam w zasięgu ręki od kilkunastu lat? Może musiałam dojrzeć i poczuć, że naprawdę tego potrzebuję. Może musiałam najpierw powiedzieć stanowcze „nie” temu, co mnie wewnętrznie rozwala, żeby zrobić miejsce na nowe. Przestać karmić się śmieciami, żeby poczuć smak tego, co dobre.

Nie jestem naiwna. Mam świadomość tego, że sensacyjne informacje o skandalach duchownych nadal będą do mnie docierać, będą ranić i boleć. Jednak mocno wierzę w to, że im bardziej zagłębię się w relację z Nim, tym łatwiej mi będzie odnaleźć spokój w moim wewnętrznym chaosie. Czy to się uda? Trzymajcie kciuki.

Kategorie
Bez kategorii

Strach ma wielkie oczy

Uwielbiam Halloween. Uwielbiałam od dziecka, ale katolickie środowisko skazałoby mnie na potępienie, gdybym się do tego głośno przyznała.

Noc, mgła, pożółkłe drzewa, zapach wilgotnej trawy i ziemi, samotny spacer w świetle księżyca. Rok temu była pełnia. W domu dynie i dyniowe wypieki z korzennym aromatem, świeczki, półmrok, mroczny klimat, Harry Potter… Ale też świadomość, że jedyną pewną kwestią w życiu jest śmierć, rozmyślanie nad nią, nad swoim życiem i jego sensem, wspominanie swoich zmarłych przodków i zastanawianie się, jak wiele im zawdzięczam… Po prostu uwielbiam ten melancholijno – nostalgiczno – magiczny czas, w którym podobno granica między światem żywych i umarłych jest najcieńsza. Podobno. 😉

W szkole Halloween było zakazane. Bawiło mnie to, bo andrzejki z wróżbami co roku były organizowane. Jedne magiczne imprezy dozwolone, a inne śmiercionośne, szatańskie i złe?

Koleżanki i koledzy patrzyli na mnie podejrzliwie, gdy proponowałam zorganizowanie czegokolwiek samodzielnie w domu. Rodzice też nie tolerowali takich pomysłów. O Kościele nie wspomnę…

A może jednak wspomnę, bo warto. Znowu Kościół, który straszy, przestrzega, grozi, zastrasza, potępia, wyśmiewa, obraża tych, którzy się nie boją. W takim środowisku wzrastałam – ograniczeń religijnych, najczęściej nie popartych rzeczowymi argumentami. W środowisku ludzi, którzy żyli w strachu i bali się nawet weryfikowania tego, w co wierzą, bali się zadawania pytań, kwestionowania czegokolwiek. Bali się samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji. Co ksiądz powiedział, to święte. Na wieki wieków amen!

A mi to nie wystarczało. We wszystkim doszukiwałam się głębi. Także w lęku, a gdy okazywał się pusty i powierzchowny – odrzucałam go. Dlatego nie boję się obchodzić Halloween w swoim domu, z dziećmi. Ten dzień to świetny pretekst do oswajania ich z przemijaniem i śmiercią. Wychowuję je w świadomości, nie w irracjonalnym strachu.

Nie mogę się już doczekać tego dnia, uwielbiam jego tajemniczą energię. 🙂 A może w tym roku, zamiast propagować amerykański zwyczaj, przedstawię dzieciom historię naszych rodzimych Dziadów? Czyż nie jest to idealny moment na rozmowy o słowiańskiej kulturze, która została zagłuszona i wykorzystana przez katolickie obrzędy religijne? Przecież w szkole nikt im o tym nie opowie. Jakby poza religią nie istniał żaden świat. A ja już wiem, że w owym „poza” dzieje się wszystko.

Świadomość, nie lęk. Nie tylko w Halloween.

Kategorie
Bez kategorii

Jak głęboko?

Najpierw jest tak, że kryzys przeraża i przytłacza. Potem szukam ratunku w ludziach, chcę wchodzić w utarte schematy, dzwonić, szukać pomocy tam, gdzie już jej raczej nie dostanę. Błądzę i błądzę, aż wezmę temat na warsztat modlitwy. Odpowiedź przychodzi zawsze, choć w różnych formach. Czasami w niespodziewanych spotkaniach.

Rozmawiałam wczoraj z osobą, która ma te same wątpliwości i odczucia względem Kościoła, co ja. Ponarzekałyśmy sobie w bezradności swojej. To miłe, gdy czuję, że w swoim bagienku nie jestem sama. A potem przyszła refleksja. Dla mnie wiara to relacja. Najpiękniejsza, najczystsza, najsłodsza. Przeszłam długie i trudne oczyszczenie ze złudzeń, błędnych przekonań, wykrzywionych obrazów. Weszłam w to tak głęboko, że nie ruszają mnie już dawne wątpliwości, spór o przepisy, nakazy, zakazy czy formy modlitwy. Dyskusje o to, czyja racja jest najmojsza, zostały za mną. Dlaczego więc pozwalam na to, by na wszelki sposób niepoprawna zabawa biskupów w panów i władców miała na mnie jakikolwiek wpływ? Dlaczego tracę na to czas? Jak głęboko powinnam wejść w relację z Bogiem, by zostawić to daleko w tyle?

Jak głęboko powinnam wejść w relację z Bogiem, by nikt nie mógł tego zepsuć?

Jak bardzo powinnam pogłębić moją wiarę, by nic więcej już nie odwracało mojej uwagi?

Co więcej ma znaczenie?

Kategorie
Bez kategorii

Słowa życia

„<<Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem.>>

A wielu pośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: <<trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?>> Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: <<To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą.>> Jezus bowiem od początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać. Rzekł więc: <<Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca. >> Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: <<Czyż i wy chcecie odejść?>> Odpowiedział Mu Szymon Piotr: <<Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym. >>”

J 6, 55. 60 -69. Ewangelia z dnia 22.08.2021.

Bóg chyba czyta mojego bloga i tak mi odpowiedział…

Kategorie
Bez kategorii

Duchowość

Jakie są Twoje skojarzenia z tym hasłem?

Czym dla Ciebie jest duchowość?

Czy to słowo jest pełne życia? Dokąd Cię prowadzi?

A może jest ono martwe, obojętne? Zarezerwowane dla kilku wybranych.

W moim poczuciu duchowość to patrzenie w głąb siebie, samoświadomość. Jest to przestrzeń, w której odnajduję odpowiedzi na najważniejsze pytania, np. „kim jestem?”. Jest to ta część składowa mnie, która wartościuje wszystko inne, nadaje sens mojej sytuacji życiowej, moim wysiłkom, mojemu ciału, patrzeniu na siebie, świat i innych ludzi.

Bo czym jest nowy dzień, nowe szanse i możliwości, kiedy nie wiem, po co żyję i czego chcę? Czy będę umiała je właściwie wykorzystać? Jakie znaczenie ma moje życie, kiedy nie wiem, dokąd zmierzam i co ze mną będzie, gdy zasnę po raz ostatni? Ile warte są moje relacje i ile mam w sobie miłości, zrozumienia dla drugiego człowieka, kiedy nie rozumiem i nie kocham prawdziwie samej siebie? Świadomość nadaje sens i wartość każdej, nawet najmniejszej decyzji.

Jeśli chcesz nawiązać kontakt ze sobą, chcesz odnaleźć swoją głębię, „wejdź do swej izdebki”, zanurz się w swojej ciszy. Nie uciekaj przed tym, co tam zastaniesz, co usłyszysz. To jesteś Ty z całą Twoją historią życia. To Twoja prawda.

Nie oceniaj, nie wyrzekaj się. Przyjrzyj się temu, jak_ jesteś, zaakceptuj, przyjmij bez oceniania, weź w ramiona i ukochaj. Samego/samą siebie.

Duchowość to ta najgłębsza intymność, do której sami boimy się wejść. Tam czeka Bóg.

„A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”

Mt 6, 6
Kategorie
Bez kategorii

Pragnienie

Jest czas buntu i czas powrotu.

Czas frustracji i oczyszczenia.

Czas pogoni za iluzją i poznania prawdy.

Czas pretensji do świata o mój ból i czas podejmowania własnych decyzji.

Czas pustki i pragnienia.

Czas tkwienia w prawie, rozliczania, osądzania i czas odrodzenia, zrozumienia, akceptacji, przyjmowania bez oceny.

Nie ważne, gdzie teraz jesteś. Nie ważne, z czym się utożsamiasz. Ważne jest to, czy odnajdujesz w sobie iskrę, która popycha Cię ku poszukiwaniom. Czy masz w sobie pragnienie poznania prawdy? Czy ciągle zadajesz sobie pytania: „Dlaczego? Dlaczego mam robić to, a tego mi nie wolno? Dlaczego mam być właśnie tak_? Skąd to wszystkio się wzięło? Dokąd zmierza? Kim jestem? Czego chcę? Czego mi brakuje? Czego nie już chcę? Co mi przeszkadza, co męczy? Dlaczego w tym tkwię? Co mi to daje? No i po co to wszystko?”.

Szukaj odpowiedzi. Nie ustawaj. Pragnienie doprowadzi Cię do odpowiedzi.

To jest bardzo proste, dlatego wymaga wielkiej odwagi i determinacji.

Droga do prawdy i do samego siebie jest bardzo krótka, dlatego jest tak trudna i wydaje się niemożliwa.

A ja czuję w głębi serca, że Ty już znasz te odpowiedzi. Przychodzą w momentach, kiedy się nie spodziewasz, kiedy się zapominasz. W cichej minucie przed snam, na modlitwie, jako przebłysk monotonnej rzeczywistości. One nie są jak rozświetlone billboardy reklamowe, które krzyczą do nas z każdej strony. Te odpowiedzi są ciche, subtelne i wytrwałe. Nie pozwalają o sobie zapomnieć. Jestem przekonana, że je słyszał_ś, że wiesz dobrze, o czym mówię.

Może za tym pójdziesz? Choćby teraz.

Co masz do stracenia?

„Niebo nie jest odległe. Ono zaczyna się tam, gdzie początek ma Twoje pragnienie”

Cisza

Czym jest cisza? Brakiem hałasu, tak. Ale pójdźmy dalej w skojarzeniach.

„Cisza przed burzą”, „cisza wyborcza” – można tu wyczuć napięcie, oczekiwanie na coś, niepewność, może podenerwowanie.

„Niezręczna cisza”, kiedy zapada w towarzystwie, również niesie ze sobą niepewność, dyskomfort, nieufność, poczucie bycia ocenianym. To rodzi napięcie.

Cisza potrafi być męcząca, przypominać nam o samotności, przywoływać nieprzyjemne wspomnienia lub obawy.

Może też oznaczać zatrzymanie, bezruch, stagnację, bezczynność, zamrożenie, brak rozwoju, niewykorzystane szanse. Żyjemy w świecie, który tego nie toleruje.

Unikamy ciszy, kiedy chcemy uciec przed swoimi myślami, wspomnieniami, lękami, brakiem czyjejś obecności. Uciekamy przed emocjami, obowiązkami, oczekiwaniami, przed wszystkim, co nasz przerasta.

To wszystko wydarza się w ciszy. A więc czym ona tak naprawdę jest? Czy tylko brakiem hałasu? Czy to przed brakiem hałasu uciekasz, włączając telewizor/radio/YouTube/cokolwiek, gdy tylko natężenie bodźców słuchowych w Twoim otoczeniu przeraźliwie spada? A może przed czymś, co drzemie tak głęboko i jest tak przygniecione codziennością, że wystarczy jakiś dźwięk, by znowu zapomnieć? Do następnego razu.

Cisza to przestrzeń, a nie brak hałasu. Przestrzeń spotkania z prawdą o sobie i o świecie. W ciszy opadają wszelkie wyobrażenia, złudzenia i maski. W ciszy nie przejdzie żaden tani tekst, bo każde słowo jest weryfikowane najgłębiej, jest odzierane z powierzchowności. Cisza otwiera nas na nasze prawdziwe pragnienia i lęki, oddzielając je od wygórowanych oczekiwań innych ludzi wobec nas.

Cisza zawiera w sobie wszelką potencjalność. W niej wszystko powstaje i do niej wszystko wraca. Cisza jest źródłem naszej prawdy, siły, świadomości. Trwając w ciszy, trwasz w prawdzie o sobie, poznajesz siebie, swoją istotę. Doświadczasz tego, co jest. Atmosfera oczyszcza się z „Powinnam/ powinienem…”, „Nie wolno mi…”, „Muszę…”. Stajesz oko w oko z „Jestem…” oraz „Pragnę…”, „Potrzebuję…” oraz „Brakuje mi…”.

Czy jesteś gotowy/ gotowa zmierzyć się ze swoją prawdą? Czy masz w sobie tyle odwagi, by tę cichą, często paraliżującą, minutę przed snem wydłużyć jeszcze boleśniej, aż opadną złudzenia, wyobrażenia i zakłamanie? Czy jesteś w stanie wziąć w ramiona swoje najcichsze tęsknoty i odpowiedzieć na nie?

Wyłącz wszelkie źródła dźwięku. Zanurz się w siebie. Trwaj w obecności.

Dogłębni

Jestem wysoko wrażliwa. Zawsze czułam więcej, dostrzegałam więcej, przeżywałam więcej. Przez większość życia byłam przekonana, że tego jest za dużo. Teraz wiem, że jest w sam raz. Gdy do takiej wrażliwości dodamy introwertyzm i artystyczną duszę… Mamy mieszankę, obok której nie da się przejść obojętnie.

Długo szukałam swojego miejsca w świecie. W głowie mnożyły się pytania o sens wszystkiego, prawdziwą wartość życia, najgłębsze pragnienia każdego z nas. Czy wszyscy jesteśmy różni? A może istota człowieczeństwa jest wszędzie taka sama? Co to jest, ta „istota”? Czy to Bóg? Czy da się Go doświadczyć, da się poznać, zrozumieć, uchwycić myślą? Ile znaczeń mieści w sobie słowo „bóg”? Czym jest myśl? W czym się wydarza? Czy ja jestem myślą? Gdzie znajdę odpowiedź?

Nie jestem duchowym przewodnikiem. Nie chowam w rękawie żadnej cudownej metody na szczęśliwe życie. Jestem poszukująca, szukam odpowiedzi. Kościół Katolicki, Odnowa Charyzmatyczna, Pismo Święte, „Dzieła” Jana od Krzyża, „Kwiatki świętego Franciszka”, „Wyznania” Świętego Augustyna, „Chmura niewiedzy”, „Kontemplacja” Franza Jalicsa, „Potęga teraźniejszości” Eckharta Tolle’a, mindfulness, nonduality, medytacja, satsang… Interesuje mnie wszystko, co pozwala sięgać głębiej, głębiej poznawać, czuć, doświadczać. Nie wystarczają mi płytkie odpowiedzi. Sięgam głębiej. Zmierzam do głębi.

Czy czujesz to, co ja?

Powierzchowni już byliśmy. Bądźmy dogłębni w poszukiwaniach.