Kategorie
Bez kategorii

Puść to

Dziś podczas przygotowywania obiadu poczułam napięcie w ciele. Jakby strach znowu zaczął blokować wszystko, co robię, co chciałabym zrobić. Niekoniecznie w kontekście jedzenia.

Poczułam w sobie ciężar blokad i fałszywych przekonań, jakie noszę w sobie przez całe życie. Zaczęłam zadawać sobie pytanie, skąd to w sobie mam? Dlaczego to do mnie przyszło? Dlaczego teraz? Czułam, że to nie jest moje. To nie jest zgodne z tym, w co wierzę, czego na najgłębszych płaszczyznach pragnę i potrzebuję. Odpowiedź przyszła po chwili – zawsze jak gąbka przyjmowałam stany emocjonalne innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy chcieli mieć na mnie wpływ. Rodziców, nauczycieli katechetek, księży etc. Nie nauczono mnie stawiania granic. Nie umiałam powiedzieć „nie”. Nie wiedziałam, kiedy mogłabym to zrobić, w jakiej sytuacji. Myśli i emocje innych przyjmowałam za swoje. Inni zawsze wiedzieli lepiej, co powinnam, a czego nie, i dlaczego. Tak że tak…

Z drżącym ze strachu i napięcia ciałem powiedziałam sobie w środku „to nie jest mój strach. To nie są moje ograniczenia. Tylko ich.”, i poczułam, jak bardzo to ze mną rezonuje. Jak bardzo wyzwala. Poczułam ulgę, moje ciało zaczęło się rozluźniać. Puściłam to, co nie było moje. Przestałam kurczowo trzymać się tego, w co nie wierzę, co nie jest zgodne z moim sercem.

To kolejny mały – wielki krok w kierunku wyzwolenia, odzyskania siebie. Krok w stronę mojej prawdy. Krok w stronę samej siebie i swoich planów.

Kategorie
Bez kategorii

Kim jesteśmy, dokąd tuptamy, drogie Mamy…?

Oddałam swoim dzieciom 6 lat życia. Podporządkowałam się im całkowicie. Nie dyskutowałam z losem, nie buntowałam się. Zrobiłam to dobrowolnie. Uznałam, że tak będzie najlepiej. Czas pokazał, że każda inna decyzja byłaby o wiele trudniejsza w realizacji, z wielu przyczyn. A teraz moje dzieci idą do szkoły i przedszkola. Nadszedł czas na odcięcie pępowiny. Nie dzieciom, lecz mnie. One beze mnie radzą sobie świetnie.

A co ze mną? Mówi się, że dziecko oddziela się od matki nie w momencie, kiedy wyprowadzi się z domu, usamodzielni się finansowo czy zmieni miasto, bo wyjedzie na studia. Dzieje się to w momencie porodu. Już nigdy nie powtórzy się ta bliskość. Z każdym kolejnym dniem dziecko jest coraz dalej. O włos, o oddech, o krok. Jego samodzielność jest na wagę złota i zachwyca każdego rodzica.

Nie chodzi mi o to, że zyskam kilka godzin dziennie na swoje sprawy, kiedy pociechy będą w swoich placówkach. Albo że wreszcie wypiję ciepłą kawę, bo z tym poradziłam sobie już dawno, kupując kubek termiczny. 😉 Podskórnie czuję, że to jest czas stworzenia siebie na nowo i stworzenie tych „swoich spraw”. Odzyskania siebie, swojej wewnętrznej równowagi, samodzielności także. Czas odkurzenia swoich marzeń i planów. Czas poszukiwania możliwości na realizowanie siebie na wielu płaszczyznach, bo do tej pory byłam mamą na dwa etaty, dzień i noc.

A kim ja jestem poza byciem mamą? Kim chcę być? Jaki przykład chcę dać swoim dzieciom, jaki wzór kobiety – żony – matki chcę im przekazać? Myślę, że to jest dobry czas na szukanie odpowiedzi na te pytania. Na założenia, czego nie chcę, także. Wierzę, że przed nami wiele lat wspólnego życia, a żadnej chwili nie uda się powtórzyć ani zatrzymać. Natomiast ja zatrzymać się potrzebuję, by podjąć decyzje zgodne z tym, co czuję, a następnie ruszyć z kopyta w życie i dotrzymywać mu kroku. Dotrzymywać kroku sobie samej i im.

„Nic dwa razy się nie zda­rza

i nie zda­rzy. Z tej przy­czy­ny

zro­dzi­li­śmy się bez wpra­wy

i po­mrze­my bez ru­ty­ny.

Choć­by­śmy ucznia­mi byli

naj­tęp­szy­mi w szko­le świa­ta,

nie bę­dzie­my re­pe­to­wać

żad­nej zimy ani lata.”

Wisława Szymborska
Kategorie
Bez kategorii

Czułość

Lubię to słowo. Ma przyjemne brzmienie i dobrą energię. Oznacza serdeczność, miłość, wrażliwość. Wyobrażasz sobie, jak by ono brzmiało wykrzyczane w złości? Co najmniej komicznie.

Czułość. Mam same dobre skojarzenia, miłe wspomnienia bliskich relacji. Kiedy ktoś nie tylko słucha, ale słyszy i rozumie. Kiedy można przejrzeć się w oczach drugiej osoby. Kiedy nikt nie ocenia, a przyjmuje bez zastrzeżeń i pozwala być sobą, w prawdzie.

Ale czy umiemy być czuli wobec samych siebie? Czy umiemy stworzyć tak bliską relację ze sobą? Słuchać siebie, przyjmować, akceptować, kochać i troszczyć się?

Kiedy ostatnio siebie przytulił_ś? Z miłością, szacunkiem i wdzięcznością. Kiedy wsłuchał_ś się w swoją ciszę, usłyszał_ś głos swojego serca?

Wszyscy doskonale wiemy, co wypada, a czego nie. A jakie są nasze pragnienia? Jakie tęsknoty? Jakie smutki? Gdzie jest nasza, moja, Twoja prawda?

Poświęć sobie czas w tym tygodniu. Usiądź jak z przyjacielem i tak słuchaj, aby usłyszeć. Przyjmij to, co usłyszysz, z akceptacją i otwartością. Bądź swoim czułym przyjacielem. Pokochaj siebie.

Kategorie
Bez kategorii

Apteczka pierwszej samopomocy

O wybuchu wojny w Ukrainie dowiedziałam się w rodzinnym domu, gdzie spędzałam z dziećmi ferie zimowe. Obecność najbliższych, dużo radości, ciepła, bliskości… Tragedia za wschodnią granicą. Strach, przerażenie, panika, lęk, bezradność, bezsilność, niedowierzanie. Nie potrafiłam tego pojąć, za wszelką cenę starałam się wyprzeć tę informację. Nie chciałam w to uwierzyć.

Wróciliśmy do domu wcześniej, niż planowaliśmy. Pamiętam dobrze ten wieczór, a w zasadzie piątkową noc, koło godz. 2. Dzieci już dawno spały, mąż także, a ja przeglądałam informacje w sieci. Siedziałam skulona na kanapie, jakbym zapadła się w siebie. Czułam napięcie w całym ciele, drżenie mięśni jakby z zimna, ucisk w klatce piersiowej, gulę w gardle, łzy w oczach, duszność. Mogę to porównać do leżenia pod stertą kamieni, a każda kolejna informacja była jak dorzucanie kolejnych ciężarów. Z trudnością łapałam oddech. Nagle przyszedł do mnie mąż, przytulił mnie i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, w jakim jestem stanie i co tak naprawdę robię sobie pochłaniając wiadomości o walce. Zaparzyłam sobie ziółka na uspokojenie, otuliłam się w ciepły koc i zaczęłam myśleć nad tym, czego potrzebuję, aby nie zatracić się w tym informacyjnym chaosie, aby nie tracić równowagi psychicznej. Przecież życie toczy się dalej, świat się nie zatrzymał. Nadal mam dom, rodzinę, dzieci i mnóstwo obowiązków każdego dnia.

Wypracowałam sobie schemat działania na ten trudny czas. Streszczę go w kilku punktach:

  1. Ograniczenie dostępu do stresujących wiadomości. Niby banał, a jednak od tego trzeba zacząć. Nikomu się nie polepszy od nieustającego aktualizowania informacji na temat wojny, a oglądanie w kółko tych samych nagrań z bombardowania czy strzelanin nie wpłynie na wynik walki. Tracimy natomiast mnóstwo energii, którą moglibyśmy wykorzystać na pozytywne działanie. Ja postanowiłam, że będę czytać doniesienia zza wschodniej granicy 2-3 razy na dzień. Absolutnie nie przed snem, ponieważ powoduje to u mnie duże problemy z zasypianiem.
  2. Wyrozumiałość. Nie wymagaj od siebie 100% w każdej dziedzinie, w której do tej pory działał_ś. Zwolnij trochę. Daj z siebie tyle, ile możesz w danym momencie. Bez wyrzutów sumienia, bez pretensji i poczucia winy. Z nadzieją, że niebawem wszystko wróci do normy.
  3. Ukochaj siebie. Właśnie teraz, w tym trudzie, stresie i lęku. Okaż sobie czułość. Rób to, co wprawia Cię w dobry nastrój. Może to być muzyka, ulubiona herbata/kawa, książka, która od dawna patrzy na nas z utęsknieniem. Może telefon do bliskiej osoby. Coraz chętniej świeci słońce, a więc spacer, najlepiej w cichym, spokojnym miejscu, w otoczeniu zieleni. Okaż szacunek swojemu stroskanemu ciału, nadwyrężonej psychice. Pokaż sobie, że umiesz i lubisz zatroszczyć się o siebie.
  4. Samoświadomość. Daj sobie czas i przestrzeń na to, co aktualnie czujesz. Jeśli masz z kim o tym porozmawiać, to super, korzystaj. Jeśli nie masz, lub nie umiesz/ nie lubisz/ nie chcesz rozmawiać, to weź kartkę, długopis i pisz, pisz i pisz. Wypisz się, przelej na papier to wszystko, co Cię męczy, co przytłacza, co przeraża, co daje nadzieję. Jest to skuteczne na wielu poziomach. Przede wszystkim nawiązujemy kontakt ze swoim wnętrzem, z emocjami i uczuciami. Uczymy się je identyfikować, lokalizować, nazywać. Oswajamy je, a to, co oswojone, już nas nie przeraża. To bardzo ważna umiejętność dla świadomego przeżywania swojego życia. Pisanie pomaga też złapać dystans wobec swoich emocji. Daje możliwość uświadomienia sobie, że nie jesteś swoim strachem, nie jesteś przerażeniem, nie jesteś tym, co czujesz. One mijają, Ty trwasz. Przelanie swojego wnętrza na papier daje poczucie ulgi. Zalecam korzystać z tego narzędzia zawsze wtedy, gdy czujemy się przytłoczeni i zdezorientowani.
  5. Joga i medytacja – mój fundament. Idealny sposób na uspokojenie natłoku myśli, ukojenie emocji, na bycie w ciele, kontakt ze sobą, uważność, samoświadomość, obecność, a także rozluźnienie napięcia w ciele, złagodzenie nerwobóli.
  6. Oddech. Nie mogę o nim nie wspomnieć. Taka podstawa, a tak często zapominamy prawidłowo oddychać. Silne nieprzyjemne emocje spłycają oddech, dlatego warto pamiętać o tym, by świadomie go wydłużać. Brać głęboki, spokojny wdech i długi wydech. Najprostsza metoda uspokojenia ciała i umysłu.
  7. Szukanie dobra. Nic tak nie uczy wdzięczności, jak świadomość, że dosłownie w jednym momencie możesz stracić wszystko… Dlatego doceniam to, co mam. Każdą drobną rzecz, każdy mały gest, każdą relację, każdą możliwość. Szukam w sobie zachwytu nad poranną kawą, nad naleśnikami z dżemem wiśniowym, śmietanką i migdałami. Poświęcam dzieciom jeszcze więcej czasu i uwagi. Jeszcze bardziej staram się wywołać uśmiech na ich pięknych, niewinnych buziach. Jeszcze bardziej dbam o relacje, pamiętam o bliskich, dzwonię, rozmawiam, spotykam się, chcę przy nich być.
  8. Gdy już zrobiliśmy wszystko, by ukoić zdruzgotane nerwy, można zastanowić się nad sposobami działania. W sieci jest mnóstwo informacji na temat sprawdzonych i bezpiecznych zbiórek na rzecz Ukrainy, a także wiele sposobów pełniejszego zaangażowania się w pomoc poszkodowanym (transport, noclegi, opieka nad dziećmi, pomoc zwierzętom etc.). Pamiętaj jednak, że możesz pomóc, ale nie musisz. Podejmij tę decyzję w zgodzie ze sobą, z tym, co czujesz i jakie masz zasoby (czasowe, finansowe, emocjonalne, zdrowotne).

To moje sposoby radzenia sobie w tej trudnej sytuacji. Może znajdziesz tutaj coś, co Cię wesprze w tym niepewnym czasie. Nie krępuj się, śmiało korzystaj. A jeśli nie, szukaj swoich własnych sposobów. Zachęcam do podróży w głąb siebie.

„What you pay attention to grows”

Geneen Roth
Kategorie
Bez kategorii

Perspektywa

Jestem wysoko wrażliwa. Gdy odkryłam w sobie tę cechę, szybko przekonałam się, że jest ona dla mnie błogosławieństwem. Umiem słuchać i czytać ludzi. Pamiętam o tym, co jest dla nich ważne, co lubią, czego nie. Nawet wtedy, gdy sobie tego nie życzą. 😉 Jestem uczciwa i wierna w relacjach. Bardzo ważne jest dla mnie to, co czują ludzie wokół mnie. Nie potrafię przejść obojętnie wobec bezbronnych, zwłaszcza dzieci i osób starszych. Ważne są dla mnie zwierzęta, sposób ich traktowania przez ludzi. A gdy stykam się z tematami niezwykle trudnymi, jak tragedie, choroby i inne, na które zwyczajnie nie mam wpływu… Wtedy wrażliwość staje się przekleństwem. Współodczuwam ten ból, bunt, złość, wściekłość, rozżalenie, rozpacz, beznadzieję i płaczę z bezradności.

Dlatego moja relacja z Kościołem Katolickim jest ostatnio tak burzliwa. Gdy dowiaduję się o kolejnych nadużyciach duchownych, kolejnych aferach seksualnych, kolejnych tragicznie zranionych osobach, które nie doczekały się sprawiedliwości, zwyczajnie mnie to przerasta. Chcę krzyczeć, płaczę, potrzebuję uciec. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego, podejmuję kolejną decyzję o apostazji. Chcę się odciąć i zapomnieć. Chciałabym, żeby taka instytucja nie istniała.

Kilka lat temu przeżyłam poważny bunt wobec KK. Odsunęłam się na bezpieczną odległość i poczułam ulgę. Wtedy pierwszy raz zapragnęłam dokonać apostazji. Z tęsknoty za duchowością weszłam w buddyzm. Odnalazłam tam wiele odpowiedzi na nurtujące mnie pytania i pewnie bym została, gdyby nie fakt, że zabrakło mi nastawienia na relację. To jest właśnie dla mnie najpiękniejsze w duchowości – wiara rozumiana jako relacja. Wtedy przyszedł kolejny, jeszcze większy bunt, bo zatęskniłam za Kościołem, od którego tak bardzo chciałam uciec. Pech chciał, że natrafiłam na jezuitów publikujących swoje treści na Instagramie i tak mnie poruszyło to, o czym mówili, że postanowiłam wrócić.

Mój powrót nie był natychmiastowy ani prosty. Wymagał przygotowania do spowiedzi, którą zaczęłam rozumieć zupełnie inaczej niż dotychczas, i znalezienia kapłana, któremu mogłabym zaufać i powierzyć swoje zmagania. Zwróciłam się z tym do jezuitów, oczywiście. A gdy ten dzień nadszedł, był pełen pokoju, radości, wzruszenia i nadziei. Zostałam przyjęta taka, jaka jestem, z każdą swoją wątpliwością, całym żalem, bólem i pretensją, z moją prawdą. To było naprawdę piękne. Ale nie trwało długo.

Pewne osoby medialne bardzo dbają o to, by wszystkie księżowskie afery ujrzały światło dzienne. Ja uważam, że to bardzo dobrze. Ktoś musi to robić. Ktoś musi patrzeć księżom i biskupom na ręce. Skoro oni sami nie potrafią sobie radzić z własnym syfem, potrzebne są osoby z zewnątrz. A im bardziej wrogo nastawione, tym rozliczenia będą bardziej drobiazgowe. Czekam na efekty z niecierpliwością, ale świadomość kolejnego skandalu, braku odpowiedzialności ze strony sprawców oraz ich bezkarność dobijają mnie tak, że nie mam siły się podnieść. I znowu bunt, rozrywająca bezsilność i znowu chcęć ucieczki, bo nie chcę być kojarzona z tą instytucją gnijącą od środka.

A gdzieś tam na dnie serca tli się relacja z Bogiem tak piękna i tak głęboka, że nikt ani nic nie może się z tym równać. Gdybym chciała się jej wyrzec, musiałabym wyrzec się samej siebie. Taka wiara w połączeniu z moją wrażliwością skutecznie utrudniają mi zachowanie zdrowego dystansu, złapanie balansu. Spalam się to w jednej, to w drugiej skrajności. Iskry lecą, popiół się sypie. Jak żyć?

Po jednej z rozmów z moim duchowym mistrzem (jezuitą, tak dla odmiany) zrozumiałam, że tylko ode mnie zależy, którą drogę wybiorę, po której stronie chcę być, jak rozłożę akcenty na tej drodze. To, na czym się skupiam, może mnie budować i umacniać, a może też rozbić i zniszczyć. Nie zmienię całego świata ani sytuacji w Kościele, ale mogę wybrać, po co chcę sięgać, czym się karmić, które treści chcę smakować. To w mojej sytuacji zmienia wszystko. Perspektywa. Niby proste i oczywiste, ale jak to zrobić?

Dziś pierwsza niedziela Adwentu, czyli czas przygotowań na narodziny Chrystusa. Moich własnych przygotowań na spotkanie z kimś dla mnie bardzo ważnym. Ważniejszym niż wszystkie inne relacje, jakie mam. To takie osobiste, delikatne i intymne. Dlatego postanowiłam oczyścić ten czas z treści, które ranią, niszczą i bolą. Świadomość tego, że ludzie wytwarzają śmieci wcale nie oznacza, że mamy je wszystkie trzymać w swoich domach. A zatem najbliższe tygodnie przeznaczam na sprzątanie, kolejny poziom oczyszczenia i nastawiania wrażliwości na inne tory. Zaczęłam od zapisania się na „Świętowanie Codzienności” – propozycja jezuitów na przeżycie Adwentu. Dziś startujemy, wszystko przede mną, więc nie mam recenzji, tylko duże nadzieje. 😉 Następnym krokiem jest zapisanie się na fundament Ćwiczeń Duchowych według metody św. Ignacego Loyoli. Zastanawiam się teraz, dlaczego tak późno wpadłam na taki pomysł… Dlaczego dopiero teraz chcę sięgnąć po coś, co mam w zasięgu ręki od kilkunastu lat? Może musiałam dojrzeć i poczuć, że naprawdę tego potrzebuję. Może musiałam najpierw powiedzieć stanowcze „nie” temu, co mnie wewnętrznie rozwala, żeby zrobić miejsce na nowe. Przestać karmić się śmieciami, żeby poczuć smak tego, co dobre.

Nie jestem naiwna. Mam świadomość tego, że sensacyjne informacje o skandalach duchownych nadal będą do mnie docierać, będą ranić i boleć. Jednak mocno wierzę w to, że im bardziej zagłębię się w relację z Nim, tym łatwiej mi będzie odnaleźć spokój w moim wewnętrznym chaosie. Czy to się uda? Trzymajcie kciuki.

Kategorie
Bez kategorii

Ten czas

Może Ty też znajdujesz się teraz w takim momencie życia, że ewidentnie coś jest nie tak?

Może całym/całą sobą czujesz, że potrzebujesz zmian?

Może Twoja sytuacja życiowa tak się pokomplikowała, że po prostu nie możesz już dłużej żyć tak, jak do tej pory?

Może przeczuwasz coś, co wymaga naprawy i to nie daje Ci spokoju?

Może intuicja popycha Cię w pewnym kierunku, ale masz obawy, bo wszyscy dookoła próbują Ci wmówić, że przesadzasz, że zgłupiał_ś i wymyślasz, a przecież inni mają gorzej…?

Może masz ochotę rzucić wszystko w cholerę i zacząć od nowa?

Może podskórnie czujesz, że powinieneś/powinnaś stanąć w obronie swoich uczuć, przekonań, wartości, choćby cały świat miał obrócić się przeciwko Tobie?

Może to jest właśnie ten czas?

Czas na zrozumienie tego, co w nas jest, co się w nas dzieje i skąd to wszystko się bierze.

Czas na uważność i kontakt ze swoim wnętrzem.

Czas na szacunek wobec swojego serca i ciała.

Czas na słuchanie intuicji.

Czas na czułość wobec siebie.

Czas na trwanie przy sobie, na okazanie sobie wierności i zaufania.

Obiecaj mi, a ja obiecam Tobie, że tak właśnie będzie. Że skupimy się na budowaniu dobrej relacji z samą/samym sobą, że będziemy wobec siebie lojalni. Bez względu na to, co powiedzą inni.

Niech to będzie Twój i mój czas.

Okaż sobie czułość.

Kategorie
Bez kategorii

Jak głęboko?

Najpierw jest tak, że kryzys przeraża i przytłacza. Potem szukam ratunku w ludziach, chcę wchodzić w utarte schematy, dzwonić, szukać pomocy tam, gdzie już jej raczej nie dostanę. Błądzę i błądzę, aż wezmę temat na warsztat modlitwy. Odpowiedź przychodzi zawsze, choć w różnych formach. Czasami w niespodziewanych spotkaniach.

Rozmawiałam wczoraj z osobą, która ma te same wątpliwości i odczucia względem Kościoła, co ja. Ponarzekałyśmy sobie w bezradności swojej. To miłe, gdy czuję, że w swoim bagienku nie jestem sama. A potem przyszła refleksja. Dla mnie wiara to relacja. Najpiękniejsza, najczystsza, najsłodsza. Przeszłam długie i trudne oczyszczenie ze złudzeń, błędnych przekonań, wykrzywionych obrazów. Weszłam w to tak głęboko, że nie ruszają mnie już dawne wątpliwości, spór o przepisy, nakazy, zakazy czy formy modlitwy. Dyskusje o to, czyja racja jest najmojsza, zostały za mną. Dlaczego więc pozwalam na to, by na wszelki sposób niepoprawna zabawa biskupów w panów i władców miała na mnie jakikolwiek wpływ? Dlaczego tracę na to czas? Jak głęboko powinnam wejść w relację z Bogiem, by zostawić to daleko w tyle?

Jak głęboko powinnam wejść w relację z Bogiem, by nikt nie mógł tego zepsuć?

Jak bardzo powinnam pogłębić moją wiarę, by nic więcej już nie odwracało mojej uwagi?

Co więcej ma znaczenie?

Kategorie
Bez kategorii

Słowa życia

„<<Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem.>>

A wielu pośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: <<trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?>> Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: <<To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą.>> Jezus bowiem od początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać. Rzekł więc: <<Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca. >> Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: <<Czyż i wy chcecie odejść?>> Odpowiedział Mu Szymon Piotr: <<Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym. >>”

J 6, 55. 60 -69. Ewangelia z dnia 22.08.2021.

Bóg chyba czyta mojego bloga i tak mi odpowiedział…

Kategorie
Bez kategorii

Pragnienie

Jest czas buntu i czas powrotu.

Czas frustracji i oczyszczenia.

Czas pogoni za iluzją i poznania prawdy.

Czas pretensji do świata o mój ból i czas podejmowania własnych decyzji.

Czas pustki i pragnienia.

Czas tkwienia w prawie, rozliczania, osądzania i czas odrodzenia, zrozumienia, akceptacji, przyjmowania bez oceny.

Nie ważne, gdzie teraz jesteś. Nie ważne, z czym się utożsamiasz. Ważne jest to, czy odnajdujesz w sobie iskrę, która popycha Cię ku poszukiwaniom. Czy masz w sobie pragnienie poznania prawdy? Czy ciągle zadajesz sobie pytania: „Dlaczego? Dlaczego mam robić to, a tego mi nie wolno? Dlaczego mam być właśnie tak_? Skąd to wszystkio się wzięło? Dokąd zmierza? Kim jestem? Czego chcę? Czego mi brakuje? Czego nie już chcę? Co mi przeszkadza, co męczy? Dlaczego w tym tkwię? Co mi to daje? No i po co to wszystko?”.

Szukaj odpowiedzi. Nie ustawaj. Pragnienie doprowadzi Cię do odpowiedzi.

To jest bardzo proste, dlatego wymaga wielkiej odwagi i determinacji.

Droga do prawdy i do samego siebie jest bardzo krótka, dlatego jest tak trudna i wydaje się niemożliwa.

A ja czuję w głębi serca, że Ty już znasz te odpowiedzi. Przychodzą w momentach, kiedy się nie spodziewasz, kiedy się zapominasz. W cichej minucie przed snam, na modlitwie, jako przebłysk monotonnej rzeczywistości. One nie są jak rozświetlone billboardy reklamowe, które krzyczą do nas z każdej strony. Te odpowiedzi są ciche, subtelne i wytrwałe. Nie pozwalają o sobie zapomnieć. Jestem przekonana, że je słyszał_ś, że wiesz dobrze, o czym mówię.

Może za tym pójdziesz? Choćby teraz.

Co masz do stracenia?

„Niebo nie jest odległe. Ono zaczyna się tam, gdzie początek ma Twoje pragnienie”

Pytania

Czym są dla mnie? Motorem napędowym i hamulcem. Wyzwalaczem i blokadą. Motywacją, by sięgać po więcej. Obawą przed utratą tego, co ważne. Pomagają się rozwijać. Powodują ucieczkę przed światem. Towarzyszą człowiekowi od zawsze. Od zawsze są początkiem rozwoju lub zatracenia. Są wyrazem naszego życia wewnętrznego, naszych potrzeb, lęków i trosk.

Pytamy o sens, przyczynę i skutek wszystkiego. O to, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Jak świat wyglądałby bez nas? Po co tu jesteśmy? Jak będzie, gdy nas zabraknie? Dlaczego świat tak pędzi? Dokąd? Czy możemy się zatrzymać, wyłamać z tego szaleństwa? Co się wtedy stanie? Dlaczego doświadczamy trudności? Ile trzeba czekać, aby coś się zmieniło? Co się dzieje z ludzkością? Dlaczego nasz mózg produkuje tyle myśli? Czym jest myśl? W czym się wydarza? Czy ja jestem myślą? Gdzie znaleźć te wszystkie odpowiedzi???

W bieszczadzkiej samotni? Na seansach jogi na Bali? U stóp buddyjskiego mnicha? Na medytacji Pisma Świętego? Ta odpowiedź jest tak prosta, że aż trudna.

Tam, gdzie opadają złudzenia, wyobrażenia i etykiety – w ciszy. W ciszy, która nie jest po prostu brakiem hałasu. Bo gdy zostaniemy sami, zapomnimy na chwilę o telefonach, komputerach, internetach, telewizorach, gdy odłożymy na bok naszą sytuację życiową… Cóż nam pozostanie? Cisza jako przestrzeń do spotkania z samym sobą, z chaosem naszych myśli. A gdyby tak wyciszyć też myśli…? Czy jest coś głębiej?