Kategorie
Bez kategorii

Mój fundament

Kilka tygodni temu rozpoczęłam kurs redukcji stresu mindfulness (MBSR) metodą Jona Kabat – Zinna. Wiąże się on z codzienną samodzielna praktyką medytacyjną skanowania ciała, dodatkowymi ćwiczeniami uzupełniającymi, a także cotygodniowym spotkaniem w grupie. Kurs trwa 8 tygodni. Dzisiejsza praktyka grupowa dotyczyła Wszystkich Świętych i Święta Zmarłych, co było naturalną koleją rzeczy. Pamięć o przodkach, śmierć, przemijanie… Co to dla Ciebie znaczy? Co czujesz, gdy o tym myślisz?

Moja pierwsza myśl, to zakotwiczenie, powrót do korzeni. Ukłon w stronę moich przodków, mojego rodu. Jestem im wdzięczna za całe bogactwo, z jakiego mogę teraz korzystać, jakie mogę przekazać moim dzieciom. Czuję ogromną wdzięczność za wszystko, co zrobili, bym mogła być tu, gdzie jestem. Zostawili mi w spadku niesamowity potencjał, który odkrywam, na bazie którego buduję swoją rzeczywistość.

Kolejnym krokiem jest pogodzenie się z tym, co było trudne, przykre, a czego nie mogę zmienić. Zaakceptowanie dawnych błędów i upadków. Sięgam po ten zbiór doświadczeń, by wyciągnąć nowe wnioski i upewnić się, że wszystkie lekcje zostały odrobione. Niczego nie żałuję. Ze wszystkiego czerpię. Jestem teraz silniejsza, mądrzejsza i bardziej otwarta na nowe.

To, co było, jest dla mnie ważne. Moja przeszłość to mój fundament. Na nim powstaje moje teraz, moje jestem. Na tej podstawie opieram plany na jutro.

Szczerze uwielbiam aurę towarzyszącą dniom na przełomie października i listopada. Zatrzymanie, tajemnica, wdzięczność, bliskość, pamięć, pogłębiona duchowość, samopoznanie, samoświadomość, wzrastanie w siłę. Szacunek wobec tego, co było, by lepiej zrozumieć i pełniej przeżyć to, co jest.

Z roku na rok mam coraz więcej powodów, by odwiedzać cmentarze. Smutek i tęsknota mieszają się z radością i wdzięcznością za każdą chwilę spędzoną z tymi, których już nie ma, każdą rozmowę, każdy najmniejszy gest. Dziękuję.

Każdemu kiedyś ktoś bliski umiera,
między być albo nie być
zmuszony wybrać to drugie.
 
Ciężko nam uznać, że to fakt banalny,
włączony w bieg wydarzeń,
zgodny z procedurą;
 
prędzej czy później na porządku dziennym,
wieczornym, nocnym czy bladym porannym;
 
i oczywisty jak hasło w indeksie,
jak paragraf w kodeksie,
jak pierwsza lepsza
data w kalendarzu.
 
Ale takie jest prawo i lewo natury.
Taki, na chybił trafił, jej omen i amen.
Taka jej ewidencja i omnipotencja.
 
I tylko czasem
drobna uprzejmość z jej strony –
naszych bliskich umarłych
wrzuca nam do snu.

Wisława Szymborska
Photo by Dhivakaran S on Pexels.com
Kategorie
Bez kategorii

Apteczka pierwszej samopomocy

O wybuchu wojny w Ukrainie dowiedziałam się w rodzinnym domu, gdzie spędzałam z dziećmi ferie zimowe. Obecność najbliższych, dużo radości, ciepła, bliskości… Tragedia za wschodnią granicą. Strach, przerażenie, panika, lęk, bezradność, bezsilność, niedowierzanie. Nie potrafiłam tego pojąć, za wszelką cenę starałam się wyprzeć tę informację. Nie chciałam w to uwierzyć.

Wróciliśmy do domu wcześniej, niż planowaliśmy. Pamiętam dobrze ten wieczór, a w zasadzie piątkową noc, koło godz. 2. Dzieci już dawno spały, mąż także, a ja przeglądałam informacje w sieci. Siedziałam skulona na kanapie, jakbym zapadła się w siebie. Czułam napięcie w całym ciele, drżenie mięśni jakby z zimna, ucisk w klatce piersiowej, gulę w gardle, łzy w oczach, duszność. Mogę to porównać do leżenia pod stertą kamieni, a każda kolejna informacja była jak dorzucanie kolejnych ciężarów. Z trudnością łapałam oddech. Nagle przyszedł do mnie mąż, przytulił mnie i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, w jakim jestem stanie i co tak naprawdę robię sobie pochłaniając wiadomości o walce. Zaparzyłam sobie ziółka na uspokojenie, otuliłam się w ciepły koc i zaczęłam myśleć nad tym, czego potrzebuję, aby nie zatracić się w tym informacyjnym chaosie, aby nie tracić równowagi psychicznej. Przecież życie toczy się dalej, świat się nie zatrzymał. Nadal mam dom, rodzinę, dzieci i mnóstwo obowiązków każdego dnia.

Wypracowałam sobie schemat działania na ten trudny czas. Streszczę go w kilku punktach:

  1. Ograniczenie dostępu do stresujących wiadomości. Niby banał, a jednak od tego trzeba zacząć. Nikomu się nie polepszy od nieustającego aktualizowania informacji na temat wojny, a oglądanie w kółko tych samych nagrań z bombardowania czy strzelanin nie wpłynie na wynik walki. Tracimy natomiast mnóstwo energii, którą moglibyśmy wykorzystać na pozytywne działanie. Ja postanowiłam, że będę czytać doniesienia zza wschodniej granicy 2-3 razy na dzień. Absolutnie nie przed snem, ponieważ powoduje to u mnie duże problemy z zasypianiem.
  2. Wyrozumiałość. Nie wymagaj od siebie 100% w każdej dziedzinie, w której do tej pory działał_ś. Zwolnij trochę. Daj z siebie tyle, ile możesz w danym momencie. Bez wyrzutów sumienia, bez pretensji i poczucia winy. Z nadzieją, że niebawem wszystko wróci do normy.
  3. Ukochaj siebie. Właśnie teraz, w tym trudzie, stresie i lęku. Okaż sobie czułość. Rób to, co wprawia Cię w dobry nastrój. Może to być muzyka, ulubiona herbata/kawa, książka, która od dawna patrzy na nas z utęsknieniem. Może telefon do bliskiej osoby. Coraz chętniej świeci słońce, a więc spacer, najlepiej w cichym, spokojnym miejscu, w otoczeniu zieleni. Okaż szacunek swojemu stroskanemu ciału, nadwyrężonej psychice. Pokaż sobie, że umiesz i lubisz zatroszczyć się o siebie.
  4. Samoświadomość. Daj sobie czas i przestrzeń na to, co aktualnie czujesz. Jeśli masz z kim o tym porozmawiać, to super, korzystaj. Jeśli nie masz, lub nie umiesz/ nie lubisz/ nie chcesz rozmawiać, to weź kartkę, długopis i pisz, pisz i pisz. Wypisz się, przelej na papier to wszystko, co Cię męczy, co przytłacza, co przeraża, co daje nadzieję. Jest to skuteczne na wielu poziomach. Przede wszystkim nawiązujemy kontakt ze swoim wnętrzem, z emocjami i uczuciami. Uczymy się je identyfikować, lokalizować, nazywać. Oswajamy je, a to, co oswojone, już nas nie przeraża. To bardzo ważna umiejętność dla świadomego przeżywania swojego życia. Pisanie pomaga też złapać dystans wobec swoich emocji. Daje możliwość uświadomienia sobie, że nie jesteś swoim strachem, nie jesteś przerażeniem, nie jesteś tym, co czujesz. One mijają, Ty trwasz. Przelanie swojego wnętrza na papier daje poczucie ulgi. Zalecam korzystać z tego narzędzia zawsze wtedy, gdy czujemy się przytłoczeni i zdezorientowani.
  5. Joga i medytacja – mój fundament. Idealny sposób na uspokojenie natłoku myśli, ukojenie emocji, na bycie w ciele, kontakt ze sobą, uważność, samoświadomość, obecność, a także rozluźnienie napięcia w ciele, złagodzenie nerwobóli.
  6. Oddech. Nie mogę o nim nie wspomnieć. Taka podstawa, a tak często zapominamy prawidłowo oddychać. Silne nieprzyjemne emocje spłycają oddech, dlatego warto pamiętać o tym, by świadomie go wydłużać. Brać głęboki, spokojny wdech i długi wydech. Najprostsza metoda uspokojenia ciała i umysłu.
  7. Szukanie dobra. Nic tak nie uczy wdzięczności, jak świadomość, że dosłownie w jednym momencie możesz stracić wszystko… Dlatego doceniam to, co mam. Każdą drobną rzecz, każdy mały gest, każdą relację, każdą możliwość. Szukam w sobie zachwytu nad poranną kawą, nad naleśnikami z dżemem wiśniowym, śmietanką i migdałami. Poświęcam dzieciom jeszcze więcej czasu i uwagi. Jeszcze bardziej staram się wywołać uśmiech na ich pięknych, niewinnych buziach. Jeszcze bardziej dbam o relacje, pamiętam o bliskich, dzwonię, rozmawiam, spotykam się, chcę przy nich być.
  8. Gdy już zrobiliśmy wszystko, by ukoić zdruzgotane nerwy, można zastanowić się nad sposobami działania. W sieci jest mnóstwo informacji na temat sprawdzonych i bezpiecznych zbiórek na rzecz Ukrainy, a także wiele sposobów pełniejszego zaangażowania się w pomoc poszkodowanym (transport, noclegi, opieka nad dziećmi, pomoc zwierzętom etc.). Pamiętaj jednak, że możesz pomóc, ale nie musisz. Podejmij tę decyzję w zgodzie ze sobą, z tym, co czujesz i jakie masz zasoby (czasowe, finansowe, emocjonalne, zdrowotne).

To moje sposoby radzenia sobie w tej trudnej sytuacji. Może znajdziesz tutaj coś, co Cię wesprze w tym niepewnym czasie. Nie krępuj się, śmiało korzystaj. A jeśli nie, szukaj swoich własnych sposobów. Zachęcam do podróży w głąb siebie.

„What you pay attention to grows”

Geneen Roth
Kategorie
Bez kategorii

Jak głęboko?

Najpierw jest tak, że kryzys przeraża i przytłacza. Potem szukam ratunku w ludziach, chcę wchodzić w utarte schematy, dzwonić, szukać pomocy tam, gdzie już jej raczej nie dostanę. Błądzę i błądzę, aż wezmę temat na warsztat modlitwy. Odpowiedź przychodzi zawsze, choć w różnych formach. Czasami w niespodziewanych spotkaniach.

Rozmawiałam wczoraj z osobą, która ma te same wątpliwości i odczucia względem Kościoła, co ja. Ponarzekałyśmy sobie w bezradności swojej. To miłe, gdy czuję, że w swoim bagienku nie jestem sama. A potem przyszła refleksja. Dla mnie wiara to relacja. Najpiękniejsza, najczystsza, najsłodsza. Przeszłam długie i trudne oczyszczenie ze złudzeń, błędnych przekonań, wykrzywionych obrazów. Weszłam w to tak głęboko, że nie ruszają mnie już dawne wątpliwości, spór o przepisy, nakazy, zakazy czy formy modlitwy. Dyskusje o to, czyja racja jest najmojsza, zostały za mną. Dlaczego więc pozwalam na to, by na wszelki sposób niepoprawna zabawa biskupów w panów i władców miała na mnie jakikolwiek wpływ? Dlaczego tracę na to czas? Jak głęboko powinnam wejść w relację z Bogiem, by zostawić to daleko w tyle?

Jak głęboko powinnam wejść w relację z Bogiem, by nikt nie mógł tego zepsuć?

Jak bardzo powinnam pogłębić moją wiarę, by nic więcej już nie odwracało mojej uwagi?

Co więcej ma znaczenie?

Kategorie
Bez kategorii

Myśli

„Doświadczaj tego, że Jesteś zamiast o tym myśleć”

Nitya

Bałagan w głowie, który nie ma końca. Liny, które krępują nas i nie pozwalają uwolnić się od przeszłości. Siła, która bez przerwy pcha nas w to, co by było, gdyby… Oceniamy wszystko dookoła, ludzi, wydarzenia, plany, pomysły, opinie innych. Analizujemy każdy swój krok, każdego napotkanego człowieka. Wszystko budzi skojarzenia. Reagujemy na wiadomości z kraju i ze świata, jesteśmy bombardowani fake newsami. Z innej strony reklamy, billboardy, promocje, konsumpcjonizm, „Kup to!”, ” Musisz to mieć!”, ” Jesteś tego warta!”. Kłótnie polityczne, debaty, granie na emocjach. Niekończący się podział na „my” i „oni”. Kto ma rację? Kto tym razem wygra? Dlaczego właśnie tamci? Dodajmy do tego teorie spiskowe – studnia bez dna. Tutaj możliwości są niewyczerpywalne. Wymyślić i połączyć można wszystko, tylko poświęć temu swój czas.

Czy da się to jakoś zatrzymać? Ten nieubłagany pęd myśli? Moim zdaniem nie. Tak samo, jak nie da się zatrzymać świata. Ta machina pędzi i końca wyścigu nie widać. Ale jest coś, co możemy zrobić. Wysiąść na najbliższym przystanku.

Uwierzysz mi, kiedy powiem, że to proste? To jest bardzo proste! Wystarczy przestać reagować na myśli. Zauważać je i puszczać wolno. Niech płyną jak napisy końcowe filmu. Niech płyną obok nas.

Mózg będzie walczył, będzie się wściekał i ciągle domagał się Twojej uwagi, miejsca w Twojej świadomości. Nie musisz tego robić. Jesteśmy wolni od myśli. Możesz po nie sięgać, kiedy tylko chcesz, one nie znikną. Nie jesteś niewolnikiem.

Umysł tak działa, że procesuje bez przerwy jakieś dane. Nie jesteś mózgiem. Jesteś czymś znacznie więcej. Jesteś świadomością, w której myśli mogą się wydarzyć, w której możesz je zauważyć. Możesz im ulegać i płynąć z prądem. Możesz też cofnąć się o krok, nabrać dystansu i obserwować wszystko ze spokojem. W każdej chwili możesz wejść w to myślowe szaleństwo. W każdej chwili możesz z niego wyjść. Masz wybór. Jesteśmy wolni.

Piękne, prawda? A jakże szalone dla tych, którzy codziennie zmagają się z natłokiem myśli. To ten natłok jest szalony. Nie musisz brać w nim udziału. Usiądź, wyprostuj plecy, spowolnij oddech. Niech organizm wie, że to czas odpoczynku. Myśl o tym, by brać głęboki wdech, potem skup się na powolnym wydechu. Znowu wdech i wydech. Myśli dobijają się do Ciebie, mózg staje w poprzek. Zaczyna się walka o Twoją atencję. Głęboki wdech, powolny wydech. Coś Ci się przypomniało. Przecież ktoś dzwonił, trzeba oddzwonić. Zaległy rachunek do opłacenia. Na jutro tyle do zrobienia! Tymczasem jeszcze głębszy wdech i powolny wydech. Spróbuj niczego nie oceniać.

Po co tracić na to czas? Kiedy człowiek jest wypoczęty, może więcej osiągnąć, wzrasta produktywność. Pamiętamy o tym, że trzeba spać. Dużo mówi się o sposobach na zdrowy sen, lepsze wysypianie się, etc. Byliśmy tego uczeni od dziecka. Mniej lub bardziej, ale umiemy dbać o ciało. Nie pamiętamy jednak o tym, by dbać też o nasze głowy, umysły, psychikę, ducha. A wystarczy choćby 5 minut dziennie. Kilka chwil wyłącznie na głęboki wdech i powolny wydech. Nabierasz dystansu. Czyścisz umysł. Głęboki wdech, powolny wydech. Myśli nie panują nad Tobą. To Ty wybierasz, na czym chcesz się skupić, czym teraz należy się zająć. Głęboki wdech, powolny wydech. Jesteśmy wolni.

Pytania

Czym są dla mnie? Motorem napędowym i hamulcem. Wyzwalaczem i blokadą. Motywacją, by sięgać po więcej. Obawą przed utratą tego, co ważne. Pomagają się rozwijać. Powodują ucieczkę przed światem. Towarzyszą człowiekowi od zawsze. Od zawsze są początkiem rozwoju lub zatracenia. Są wyrazem naszego życia wewnętrznego, naszych potrzeb, lęków i trosk.

Pytamy o sens, przyczynę i skutek wszystkiego. O to, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Jak świat wyglądałby bez nas? Po co tu jesteśmy? Jak będzie, gdy nas zabraknie? Dlaczego świat tak pędzi? Dokąd? Czy możemy się zatrzymać, wyłamać z tego szaleństwa? Co się wtedy stanie? Dlaczego doświadczamy trudności? Ile trzeba czekać, aby coś się zmieniło? Co się dzieje z ludzkością? Dlaczego nasz mózg produkuje tyle myśli? Czym jest myśl? W czym się wydarza? Czy ja jestem myślą? Gdzie znaleźć te wszystkie odpowiedzi???

W bieszczadzkiej samotni? Na seansach jogi na Bali? U stóp buddyjskiego mnicha? Na medytacji Pisma Świętego? Ta odpowiedź jest tak prosta, że aż trudna.

Tam, gdzie opadają złudzenia, wyobrażenia i etykiety – w ciszy. W ciszy, która nie jest po prostu brakiem hałasu. Bo gdy zostaniemy sami, zapomnimy na chwilę o telefonach, komputerach, internetach, telewizorach, gdy odłożymy na bok naszą sytuację życiową… Cóż nam pozostanie? Cisza jako przestrzeń do spotkania z samym sobą, z chaosem naszych myśli. A gdyby tak wyciszyć też myśli…? Czy jest coś głębiej?

Dogłębni

Jestem wysoko wrażliwa. Zawsze czułam więcej, dostrzegałam więcej, przeżywałam więcej. Przez większość życia byłam przekonana, że tego jest za dużo. Teraz wiem, że jest w sam raz. Gdy do takiej wrażliwości dodamy introwertyzm i artystyczną duszę… Mamy mieszankę, obok której nie da się przejść obojętnie.

Długo szukałam swojego miejsca w świecie. W głowie mnożyły się pytania o sens wszystkiego, prawdziwą wartość życia, najgłębsze pragnienia każdego z nas. Czy wszyscy jesteśmy różni? A może istota człowieczeństwa jest wszędzie taka sama? Co to jest, ta „istota”? Czy to Bóg? Czy da się Go doświadczyć, da się poznać, zrozumieć, uchwycić myślą? Ile znaczeń mieści w sobie słowo „bóg”? Czym jest myśl? W czym się wydarza? Czy ja jestem myślą? Gdzie znajdę odpowiedź?

Nie jestem duchowym przewodnikiem. Nie chowam w rękawie żadnej cudownej metody na szczęśliwe życie. Jestem poszukująca, szukam odpowiedzi. Kościół Katolicki, Odnowa Charyzmatyczna, Pismo Święte, „Dzieła” Jana od Krzyża, „Kwiatki świętego Franciszka”, „Wyznania” Świętego Augustyna, „Chmura niewiedzy”, „Kontemplacja” Franza Jalicsa, „Potęga teraźniejszości” Eckharta Tolle’a, mindfulness, nonduality, medytacja, satsang… Interesuje mnie wszystko, co pozwala sięgać głębiej, głębiej poznawać, czuć, doświadczać. Nie wystarczają mi płytkie odpowiedzi. Sięgam głębiej. Zmierzam do głębi.

Czy czujesz to, co ja?

Powierzchowni już byliśmy. Bądźmy dogłębni w poszukiwaniach.